wtorek, 7 grudnia 2010
The Liminanas - s/t (Trouble In Mind, 2010)
Groza w rytmie pop. I nie tylko. Miejscami smakuje jak gorąca czekolada. Wielka szkoda, że zabrakło utworu I'm Dead.
1. The Darkside
2. Down Underground
3. Je Ne Suis Pas Tres Drogue
4. Funeral Baby
5. Chocolate In My Milk
6. Tigre Du Bengale (inst.)
7. Mountain
8. Je Suis Une Go-Go Girl
9. Berceuse Pour Clive
10. Tears
11. Tigre Du Bengale
12. Got Nothin' To Say
download
The Liminanas - Je Ne Suis Pas Tres Drogue (Trouble In Mind, 2010)
Bardziej przebojowo. Drugi kawałek brzmi jak wyjęty z soundtracku do kultowego Twin Peaks.
1. Je Ne Suis Pas Tres Drogue
2. Berceuse Pour Clive
download
The Liminanas - I'm Dead (HoZac, 2010)
O pierwszym singlu Les Bellas napisałem, że to garage pop nawiedzony, ale określenie to dużo bardziej pasuje właściwie do muzyki Liminanas. Które swoją drogą powstało na gruzach Les Bellas. Tak samo zajebiste granie, o ile ktoś lubi ładne melodie w klimacie lat 60. Pierwszy kawałek zabija. Drugi prawie, ale jego lepsza wersja ukazała się niedawno na debiutanckim LP.
1. I'm Dead
2. Migas 2000
download
poniedziałek, 6 grudnia 2010
Les Bellas - Belladelic (Disques Steak, 2010)
Kozacki album. Pięć lat kazali na niego czekać. Coś między Sonic Chicken 4 a The Liminanas.
1. I Love You
2. Drown
3. Mistrial Blues
4. New 186
5. A Dream That Slips
6. It's A Crying Shame
7. Belladelic
8. I Dig My Time
9. Ego Psycho
10. Funnel Of Love
11. Sad Morning
12. You Got My Soul
download
czwartek, 7 października 2010
CoCoComa "Spectrum of Sounds" (Red Lounge, 2010)
Prześwietna kompilacja wczesnych singli i niepublikowanych nagrań. Piosenki z czasów, kiedy grali bardzo brudnego, wysokoenergetycznego punk'n'rolla. W kawałkach singlowych brakuje kapitalnego Never Be True ze splitu z The Hipshakes, bo - jak wyjaśnia perkusista/wokalista - jego lepsza wersja pojawiła się przecież niedawno na ich drugim albumie studyjnym, Things Are Not Alright (jak dla mnie obie wersje są tak samo git; swoją drogą Never Be True to jeden z nielicznych zajebistych kawałków na tym albumie). Za to pojawił się tu świetny utwór Any Way I Can, będący odrzutem z jednej z tych singlowych sesji. Po nim lecą dwa kawałki demo z czasów, kiedy CoCoComa była jeszcze duetem (Red Light rozbija bank), a następnie trzy koncertówki, w tym cover dawno zapomnianej niemieckiej kapeli pankowej, Pack. Szkoda, że tych trzech kawałków nie nagrali nigdy w czymś, co przypominało by studio nagraniowe, bo - oczywiście - są bardzo fajne.
1. All I Give
2. Don't Tempt Me
3. Premonition
4. Fever
5. Black Maps
6. 6 1/4 - 125
7. Take My Time
8. Keep That Volume Down
9. Brain Numb
10. Any Way I Can (unreleased studio track)
11. Ghosts In Her Graveyard (duo demo version)
12. Red Light (duo demo version)
13. Nobody Can Tell Us (live at Gonerfest 4)
14. Can't Tame Me (Live on WHPK's "Pure Hype")
15. You Can Make It (Live at Gonerfest 2)
Demon's Claws "The Defrosting Of..." (In The Red Records, 2010)
To najbezczelniejsze złodziejstwo w historii Trash Garage, bo album ukazał się ledwie dwa dni temu. Mam nadzieję, że nikt z wytwórni czy zespołu na to przypadkiem nie trafi. Przecież robię to z miłości!
Trzeci studyjny album Szponów jest ich dziełem najspokojniejszym. To źle i dobrze jednocześnie. Z jednej strony brakuje jakiejś większej ilości garażowego brudu, z drugiej płyta ma kapitalny klimat. Otwierający ją Fed From Her Hand to jeden z najlepszych kawałków, jakie kiedykolwiek spłodzili. Ponad czterominutowa indiańsko-narkomańska jazda na całego (ze świetnym tekstem, którego nawet nie próbuję do końca zrozumieć). Następnie otrzymujemy Last Time at The Pool, zaskakująco przebojowy rokendrol, który do poprzedniego kawałka ma się jak pięść do nosa. Ta płyta to właśnie takie kontrasty, ale jako całość jest bardzo, bardzo spójna. Może nawet bardziej od Lost In the Desert (choć nie wydaje mi się aż tak dobra, żeby nie było). Reszta utworów to przeskakiwanie z melodyjnego r'n'r do leniwego bluesa, rocka psychodelicznego (Trip To The Clinic i Anny Lou = miazga po stokroć) i wreszcie country. No i tu dochodzimy do minusów. O ile podoba mi się jeszcze westernowe Fucked On K (choć wolałem mniej ilustrującą jazdę na ketaminie wersję singlową), tak ostatnie dwa kawałki, to jak na mój gust country brzmiące zdecydowanie zbyt klasycznie i ciężko mi przy nich wytrwać do końca. Boli mnie też trochę kawałek At The Disco. Przez wiele miesięcy na majspejsowym profilu Demon's Claws można było posłuchać pierwszych wersji czterech kawałków z tej płyty. O ile zmiany w Laser Beams i All Three Eyes wyszły im na dobre, a Trip to the Clinic jest tak samo świetne, to wygładzone brzmienie i 50 sekund mniej trwania zaszkodziły kawałkowi zatytułowanemu początkowo jako Disco. Nie zmienia to faktu, że to wciąż zajebisty kawałek, tyle że wcześniej był, jakby to powiedzieć, zajebisty w chuj. W związku z tym do albumu dorzucam tą jego pierwotną wersję. Enjoy!
1. Fed From Her Hand
2. Last Time at The Pool
3. Mona's Lunch
4. Laser Beams
5. At The Disco
6. Catch Her By the Tail
7. All Three Eyes
8. Trip to The Clinic
9. Anny Lou
10. Fucked On K
11. Weird Ways
12. You'll Always Be My Friend
+
Disco
download
Dirtbombs "Kick Me" (Cass Records, 2010)
Jeszcze w 2009 roku wydana została pewna ich tajemnicza EPka pt. Race to The Bottom. Zawierała kupę dziwnych dźwięków i nic poza tym. I co tu zrobić z takim dziwadłem? Otóż połamać płytę i odesłać wydawcy z adresem zwrotnym. Wówczas wydawca przesyłał nadawcy darmową niespodziankę w postaci tego właśnie singla. Dwa zajebiste rokendrolowe kawałki, oba to covery. Płyta nie posiada okładki. Nakłąd: 200 sztuk.
Swoją drogą na majspejsowym profilu In The Red Records można posłuchać całkiem niezłego utworu zapowiadającego nowy album Dirtbombs. Co ciekawe, ma się ponoć składać z samych przeróbek elektronicznych przebojów lat 80. Jakoś tak.
1. Kick Me
2. The Crunch
download
Moonhearts s/t (Tic Tac Totally, 2010)
Najogólniej pisząc jest to kapela surf-punkowa. Przez kilka lat grali jako Charlie & The Moonhearts, pod którym szyldem wydali trochę niezłych, a i trochę zajebistych małych wydawnictw. Kilka miesięcy temu wrzuciłem tu ich zajebisty split z Segallem, CoCoComą i White Wires. Sam nie wiem czemu tylko tyle, bo kapela zasługuje na większą uwagę. W każdym razie ostatnio skrócili nazwę i wydali wreszcie swój pierwszy album. Kawał zadziornego punkrocka, przeplatanego okazjonalnie ze spokojniejszymi kawałkami, jak instrumentalny surf pt. Deathstar Pt. 1 czy poprockowa ballada pt. Shine (mój ulubiony kawałek z płyty). Lider zespołu, Mikal Cronin, działa też w hałaśliwym duecie z Ty'em Segallem, ale o tym innym razem.
1. I Hate Myself
2. I Said
3. Shine
4. Can't Find My way
5. Never Lost Control
6. Deathstar Pt. 1
7. Deathstar Pt. 2
8. Let Go
9. Eat My Shorts
10. Love Is Gone
11. I Can Go On
download
Etykiety:
Charlie and The Moonhearts,
Mikal Cronin,
Tic Tac Totally
Ty Segall & Jeff The Brotherhood split (Infinity Cat, 2010)
O Jeff the Brotherhood wcześniej nie słyszałem i po tym singlu po więcej raczej nie sięgnę. Ot takie tam plumkanie. Za to kawałek Segalla rozbija bank. Pochodzi z sesji do Melted i jest tak dobry, że aż dziw bierze, iż został tzw. odrzutem.
1. Jeff the Brotherhood - Diamond Way
2. Ty Segall - My Head Explodes
download
Ty Segall "Melted" (Goner Records, 2010)
Trzeci (ewentualnie czwarty, jeśli liczyć kaseciaka Horn The Unicorn) album w dyskografii Ty'a. Nie tak dobry jak poprzedni. Za dużo klimatów psych/pop, a za mało pazura, ale i tak jest naprawdę git. Bitelsi byliby dumni. Szkoda, że zabrakło Do It Clean z kapitalnego singla My Sunshine, ale co zrobić. Wspominałem, ze i tak jest naprawdę git? Przyjemne, przebojowe, miejscami odpowiednio głośne.
1. Finger
2. Caesar
3. Girlfriend
4. Sad Fuzz
5. Melted
6. Mike D's Coke
7. Imaginary Person
8. My Sunshine
9. Bees
10. Mrs.
11. Alone
download
Black Time "More Songs About Motorcycles & Death" (Wrench, 2010)
W tym miesiącu będę piracił trochę perfidniej, bo same nowości. Tegoroczne produkcje znaczy się. Zaczynamy od tego, na czym skończyliśmy. "More Songs..." to prawdopodobnie ostatnie pożegnalne) wydawnictwo hałaśliwych Brytyjczyków. Forma mini-albumu wyszła im na dobre. Trochę rokendrolowych melodii, trochę mroku, dużo eksperymentowania; zresztą tytuł mówi sam za siebie. Niezła rzecz, po prostu.
1. Fast Motorbike In The Kitchen
2. Lions vs. Hunters
3. The Living Dead
4. Cycles
5. Mallory Park
6. Harley Davidson
download
środa, 18 sierpnia 2010
Ty Segall + Black Time split (Telephone Explosion, 2009)
Black Time prezentują tu bardziej typowy dla siebie materiał - do bólu głośny noise/punk/nowa fala/ch wie co. Ale ten album jest zajebisty przede wszystkim ze względu na materiał Segalla. Proste i chwytliwe, chwilami zaskakująco ostre jak na niego. "Be a Caveman" to przeróbka wczesnych the Dwarves.
1. Ty Segall - SCHWAG
2. Ty Segall - SWAG
3. Ty Segall - In Love
4. Ty Segall - Be a Caveman
5. Ty Segall - Goin' Down
6. Ty Segall - No No
7. Ty Segall - Paid (Played) (Out)
8. Black Time - Contract
9. Black Time - Infestation
10. Black Time - You Make Me
11. Black Time - Glass Shatters
12. Black Time - A Radio in the Dark
13. Black Time - You Don't Love Me
download
Black Time "Dance Party" (Bancroft, 2006)
Przenosimy się do Londynu. Black Time to ultra-głośne trio, które na każdym kroku podkreśla swoją niechęć do płyt CD. Jedna z najgłośniejszych ekip na świecie, obok Fatals czy Hunches, ale chyba nikt nie fałszuje tak jak oni. Nagrywają się w najgorszych warunkach, a wśród inspiracji wymieniają tak odległe klimaty jak garage rock lat 60., Suicide i dajmy na to Black Flag. Efektem tego jest niezły misz-masz oraz istna szkoła przetrwania dla naszych uszu. Ja preferuję single Black Time, nie tylko dlatego, że to dużo mniejsza dawka rozpierdolu, ale dlatego, że część z nich (czyli właśnie te, które wrzucę) to spokojniejsze/cichsze oblicze radykalnych Londyńczyków i takie mi najbardziej odpowiada. "Dance Party" to mój osobisty numer jeden. Pomijając czadzik w postaci "Feel so Bad" (polecam teledysk), to porcja zajebistego, staroświeckiego rokendrola.
1. Girls In Thee Garage
2. Feel So Bad
3. Link Wray
download
Sonic Chicken 4 "Live on KDVS" (bootleg, 2009)
Udany* występ dla radia KDVS. Setlista zawiera cztery nowe kawałki, w tym dwa naprawdę git - pankujący "Airplane Girl" i psychodeliczny odlot pt. "Depuis que j't'ai Rencantre".
1. Neon Night
2. Airplane Girl
3. Margharita
4. Shadow on the Boat
5. Sonic Night
6. Girl 66
7. Crushed
8. Only Lose
9. Shalalalalove
10. Depuis que j't'ai Rencantre
11. Right Side Of Woman
12. Creature in a Picture
13. (I Had) Too Much To Drink (Last Night)
download
* no dobra, miejscami brakuje odpowiedniego powera
Sonic Chicken 4 "Surf On a Plane" (Trouble In Mind, 2009)
Jeden z najlepszych garażowych singli 2009 roku. Choć to tylko ze względu na drugi kawałek - "Crushed". To kawał zajebistego odjechanego rokendrola. Trwa on dwie i pół minuty, a jak dla mnie mógłby trwać i z dziesięć. Słucham go, skacze jak debil i mam nadzieję, że nigdy się nie skończy.
1. Surf On a Plane
2. Crushed
download
Sonic Chicken 4 "Midnight Girl" (Rob's House, 2008)
Dwa spokojniejsze kawałki. Przyznam, że pierwszy kawałek to dla mnie zwyczajny średniak, ale za to drugi jest kapitalny.
1. Midnight Girl
2. Toe Man
download
Sonic Chicken 4 s/t (In The Red, 2007)
Pierwszy i jak na razie niestety jedyny album. Drugi od wielu miesięcy jest zapowiadany, ale ciągle nigdzie go nie ma. Nie bardzo wiem, co mógłbym o tej płycie napisać oprócz tego, że jest po prostu piekielnie dobra, choć może chwilami jest aż nazbyt radośnie. Mimo wszystko idealna rzecz na poprawę humoru, choć nie zabrakło i brzydszych momentów. Znalazła się tu szybsza (i lepsza) wersja "(I Had) Too Much To Drink (Last Night)". Kocham refren "Sexiest" (piękny tekst!), "Stupid & Crying" to R'N'R jak żywcem wyjęty z lat 60., ale bank rozbija "Only Lose", najlepszy kawałek, jaki kiedykolwiek nagrali.
1. Sexiest
2. Stupid & Crying
3. Margharita
4. On My Way
5. Do It Alright
6. Only Lose
7. Shalalalalove
8. Girl 66
9. (I Hat) Too Much To Drink (Last Night)
10. Creature In a Picture
11. Right Side Of Woman
12. Cool Song
download
Sonic Chicken 4 "Don't Let Me Down" (Nasty Product, 2006)
Pomijając składak "Love Killed My Brain", aż dwa lata francuskie Kurczaki kazały czekać na swoje nowe nagrania. Ale za to słychać, że zespół się trochę rozwinął. Pierwszy kawałek leci ostro i szybko, by nagle w refrenie stać się popową balladką, podczas gdy w drugim mamy sytuację odwrotną - rzecz skoczna i przebojowa wybucha nam po minucie w twarz, by na koniec wrócić do stanu pierwotnego. Tak mniej więcej.
1. Don't Let Me Down
2. Sonic Night
download
Sonic Chicken 4 "(I Had) Too Much To Drink (Last Night)" (Nasty Product, 2004)
Pięciu panów, jedna pani. Na moje to obecnie najlepsza ekipa we Francji. Grają muzykę z reguły bardzo przyjemną, taki radosny mix popu, psychodelii i rock'n'rolla lat 60. Czasem słychać wpływ Velvet Underground, czasem The Kinks, a o dwóch ostrzejszych kawałkach z tego debiutanckiego krążka powiedziałbym, że śmierdzą Oblivians. Ale bez obaw, Sonic Chicken 4 to kapela jedyna w swoim rodzaju.
1. (I Had) Too Much To Drink (Last Night)
2. Right Side Of Woman
3. Love By The Riverside
4. Sweet Little Thing
download
niedziela, 25 lipca 2010
Love Killed My Brain (Nasty Product, 2005)
Tytuł kompilacji wzięty z piosenki Oblivians. Czyli już zachęca, prawda. To miała być seria składaków, ale zdaje się, że na vol. 1 się zakończyło, a przynajmniej ja na kontynuacje nigdy nie trafiłem. Tytuł mówi sam za siebie - garażowe balladki o miłości. Wszystkie kapele z Francji. Kawałek Fatalsów wyjątkowo cichy i spokojny jak na nich. O Sonic Chicken 4 kilka słów później; wspomnę tylko, ze od wielu miesięcy zapowiadany jest ich drugi album i dalej go, kurwa mać, nie ma, a ja uwielbiam tych hipisów. Gogoman & The Players istniało bardzo krótko i to jedyny utwór, jaki kiedykolwiek nagrali. Szkoda, bo wymiatają, moim skromnym ich kawałek najlepszy z kompilacji. Podejrzewam, że mają coś wspólnego z Mighty Go Go Players, ale w garażowej Francji prawie wszystkie kapele mają jakichś wspólnych członków, więc nie ma co się dziwić. Na koniec Kung-Fu Escalator, czyli Fatals grający bluesa. No połowa Fatals. Pewno jeszcze kiedyś wrzucę inne ich nagrania, fajna rzecz.
1. Fatals - My Darling & The Wind
2. Sonic Chicken 4 - Ballad
3. Gogoman & The Players - It's You Baby
4. Kung-fu Escalator - Lonely Heart
download, baby, download
czwartek, 3 czerwca 2010
Fatals - Trashy, Fuzzy, Rock'n'Roll Idiots (Cass Records, 2006)
Wolniejsze jak na nich kawałki. Ten drugi, to przeróbka wczesnych Horrors, którzy niewątpliwie na Fatalsów mieli jakiś wpływ.
To niestety ich ostatni singiel, choć jakiś czas temu wpadły mi w łapy jakieś 'dziwne' - tj. nieznanego pochodzenia - nagrania (np. przeróbka obliviansowego Don't Haunt Me). Nagrania te straciłem przez awarię kompa, ale jak tylko uda się na nie ponownie trafić, to chętnie się podzielę.
1. Get Out Of My Life
2. Every Inch Of Horrors
download
Fatals, Evolutions - pathetic split (Kryptonite Records, 2005)
Fatals przechodzą tu samych siebie. Evolutions to z kolei ekipa z USA. Mocno śmieciarski punk, ale nie tak głośny. Na szczęście;)
1. Evolutions - Me & Lee Harvey
2. Evolutions - The Wire Song
3. Evolutions - Do The Ape
4. Fatals - Petrified Tongue
5. Fatals - Romance Day (Not A)
download
Fatals - Yeah Baby!!! (Zaxxxon Records, 2005)
Spójrzmy na okładkę. Ta śpiąca pani to potencjalni słuchacze Fatalsów, którzy jeszcze nie wiedzą czym to się je. Fatals to oczywiście ta pani z biczem. Co się stanie jak włączymy płytę?
1. Desperate
2. Yeah Baby!!!
3. If you Don't Like Me
download
Fatals - Slave My Soul (Yakisakana Records, 2004)
Rock'n'roll zmasakrowany na cztery sposoby. Każdy wart zniszczenia Twoich uszu. A okładka jest tu wrzucona do góry nogami. Hmmm..
1. Slave My Soul
2. Need A Bitch
3. Flamin' Baby
4. I Wanna Dance
download
Fatals - Angry (Nasty Product, 2003)
Pierwsze wydawnictwo najgłośniejszego zespołu świata. Nakład: 200 sztuk.
1. Angry
2. Misunderstand
3. Soiree Fatale
4. Can't Change My Style
download
czwartek, 20 maja 2010
Oblivians - 17 Cum Shots (bootleg, 1997)
Kiś europejski bootleg mistrzów z Memphis. Po okładce widać, że wydawcy znali się na rzeczy. Cumshotów mniej niż samych utworów, ale mniejsza z tym. Pierwsze 14 kawałków, to (ŚWIETNY) koncert w radiu VPRO, rocznik 1995. Znajduje się tu np. rozkładające na łopatki wykonanie Motorcycle Leather Boy. Kolejne 4 kawałki pochodzą z - moim skromnym najwyżej średniej - dziesięciocalówki o wszystkomówiącym tytule Walter Daniels Plays With Monsieur Jeffrey Evans and The Oblivians at Melissa's Garage, również rocznik 1995. A na deser utwór pochodzący z jednej z kilku sesji w Sympathy For the Record Industry. Inna jego wersja* znalazła się wcześniej na eleganckiej kompilacji pt. The Sympathy Sessions, rocznik 1996. Na zakończenie ciekawostka: na trackliście znajduje się też przeróbka Royal Pendletons, mianowicie Losing Hand, ale wcale jej tu nie ma. Nawet mimo tego, że sami Oblivians zapowiadają ją między utworami (co niestety zdarzyło mi się wyciąć).
* a nawet dwie wersje
1. Shut My Mouth
2. Vietnam War Blues
3. Static Party
4. Jim cole
5. Sunday you Need Love
6. And Then I Fucked Her
7. Love Killed My brain
8. Five Hour Man
9. Big Black Hole
10. Motorcycle Leather Boy
11. Pill Popper
12. Strong come On
13. Clones
14. Never change
15. It Don't Take Too Much
16. I Don't Worry
17. Dearest Darling
18. We're Not Into Lose
19. Show Me What You Like
download
Etykiety:
bootleg,
Eric Friedl,
Greg Cartwright,
Jack Yarber,
oblivians
środa, 19 maja 2010
Demon's Claws (P. Trash Records, 2005)
No to jak przy moich ukochanych zwyrolach jesteśmy...
Oto ich debiutancki singiel. Utwór numer jeden to typowe dla ich wczesnej twórczości zadziorne pijaństwo, które znalazło się później na debiutanckim albumie, ale w wersji niestety dwa razy wolniejszej. Utwór numer dwa to instrumentalny kawałek, który później ukazał się na kompilacji pt. Sick Chilli. Utwór numer trzy to leniwy odjazd, który nigdy później już nie został wydany, co dziwi, bo poziom wysoki.
1. Demon's Claws
2. Space Freighter
3. Side Street
download
Demon's Claws - The Defrosting of Walt Disney - NEW ALBUM OUT JUNE!
Całkiem prawdopodobne, że to ich ostatni album, bo ponoć ledwo zipią, a wokalista oddaje się nowemu - niezbyt udanemu - projektowi o nazwie Hellshovel.
Jeśli to na tej płycie znajdują się kawałki, które od miesięcy Szpony udostępniały na swoim majspejsie, to ślepo wierzę, że będzie to miazga na miarę Satan's Little Pet Pig lub nawet - o zgrozo! - Lost in the Desert.
The Fatals (Yakisakana Records, 2006)
To chyba najgłośniejsza płyta jaką słyszałem. Ostatnio czytałem artykuł o torturowaniu więźniów w Guantanamo za pomocą muzyki, od Rage Against The Machine po Britney Spears. Gdyby amerykańscy żołnierze korzystali z pomocy Fatalnych Francuzików, ich ofiary przyznawały by się do pochodzenia z Marsa kilka razy szybciej.
1. Treat Me Bad
2. Captain Cavern
3. Lost My Mind
4. Strychnine
5. My drill & Your Head
6. Handy Groomer set
7. You Fucked Me Up, You Put Me down, czyli zabójcza przeróbka Oblivians
8. Don't Need You
download
środa, 12 maja 2010
Ty Segall / CoCoComa / The White Wires / Charlie and The Moonhearts split (Trouble In Mind, 2010)
4-way split seven inch featuring TIM artists covering some of their favorite songs!!!
"A first for Trouble In Mind! This 4-Way split contains exclusive cover songs from all four artists! San Francisco savant Ty Segall tackles the Bob Seger System's fiery political number "2+2=?", Chicago's CoCoComa rip thru the Wipers' "Messenger", Ottawa's finest the White Wires cover "That's The Way A Woman Is" (popularized by the Ohio Express), & Orange County surf-punx Charlie & the Moonhearts close it out with a banging version of Love's classic "Seven & Seven Is"! This is a one-time pressing of 1000 copies available ONLY at the Trouble In Mind Day Show at SXSW 2010 on March 19th & for Record Store Day this April! This single is pressed on WHITE vinyl, comes with a download code & is housed in a special-edition black & silver version of the classic Trouble In Mind factory sleeve!"
***PLEASE NOTE: THIS TITLE WILL NOT BE AVAILABLE FOR MAILORDER!!!***
1. Ty Segall - 2+2=? (miazga po stokroć)
2. CoCoComa - The Messenger (nienajlepiej)
3. White Wires - That's the Way A Woman Is (bardzo pozytywne zaskoczenie)
4. Charlie and The Moonhearts - 7 & 7 Is (brzmi jak stare, dobre Black Lips)
download
Etykiety:
Charlie and The Moonhearts,
Cococoma,
Trouble In Mind,
Ty Segall,
White Wires
wtorek, 11 maja 2010
Ty Segall - My Sunshine (Trouble In Mind, 2009)
Bitelsi na sterydach. Singiel roku 2009. Pierwszy singiel zapowiadający nowy album Segalla (pt. Melted, już pod koniec maja premiera). Na którym brzmi jak Bitelsi na sterydach. Byłby idealny, gdyby nie to, że końcówka utworu Fuzzy Cat jest nie do wytrzymania. Takiego hałasu się po nim nie spodziewałem. Jak również ukrytego utworu będącego przeróbką Echo & The Bunnymen. Którym znowu rozbił bank.
Trouble In Mind to raczkująca wytwórnia trzonu CoCoComy, która w swoim katalogu ma trochę naprawdę ciekawych rzeczy, warto obczaić.
1. My Sunshine
2. Fuzzy cat
3. Do It Clean
download
Ty Segall - Lemons (Goner Records, 2009)
Jedna z najprzyjemniejszych i najlepszych garażówek jakie w życiu słyszałem. W odróżnieniu od poprzednich wydawnictw młodziutkiego Ty'a (czy on już skończył 20 lat?!), mniej tu wpływu Ramones i zadziorności, a więcej popowo-psychodelicznego garażu lat 60. Bardzo proste, bardzo rytmiczne i bardzo, kurwa, musisz to mieć. Jak nie wierzycie, to łapcie próbkę.
1. It #1
2. Standing At The Station
3. In Your Car
4. Lovely One
5. Can't Talk
6. Cents
7. Untitled #2
8. Rusted Dust
9. Die tonight
10. Johnny
11. Drop Out Boogie
12. Like You
download
Tokyo Electron - AZ 238 (FDH + Certified PR, 2009)
Płyta roku, nieważne którego. Niektórzy pechowcy czekali na nią dobre cztery lata, ja miałem to "paradoksalne szczęście" poznać tę zacną kapelę ledwie rok temu. Nie umiem pisać o muzyce, a jak słucham 'AZ 238', to jedyne co mi przychodzi do głowy, to hasła w stylu "o kurwa, ja pierdolę, mistrzostwo świata". Ale spróbuję.
Technicznie Tokyo Electron poszli kolejny krok do przodu. Ciągle wszystkie kawałki opierają się na prostych jak drut, chwytliwych zagrywkach, ale są bardziej rozbudowane i zagrane z iście matematyczną precyzją. Każde sprzężenie, niby przypadkowy jazgot gitary wydaje się dokładnie zaplanowane. Całość jest miejscami bardzo rockowa, na pewno spokojniejsza od debiutu. Po punkowych korzeniach niewiele jest śladu, ale taki np. 'The Past', to chyba najostrzejszy (a na pewno najszybszy) kawałek jaki kiedykolwiek nagrali. A wcześniej jest przecież 'You Don't Remember' i 'You Can't Save Me', czyli punk'n'roll pełną gębą. Perkusista napierdala miejscami jakby urodził się podczas koncertu The Stooges wykonujących właśnie 'TV Eye'. Nie ma już takiego rhytm'n'bluesowego zacięcia, no ale.
Ale Wong i spółka stawiają przeważnie na średnie tempo i monotonię, co przy tym specyficznym, bardzo przestrzennym brzmieniu sprawia, że czujesz się, jakbyś się nagle znalazł na środku pustyni. Robi się z tego czasem niezła psychodela - 'Desert Snow', 'AZ 238'. Ogólnie od razu widać, że to co najbardziej ci goście lubią ze swojego debiutanckiego albumu, to 'Yuma County', ewentualnie 'Darkside', 'i te rejony penetrują teraz chyba najbardziej.
Przy tej całej technicznej dokładności nie brakuje wbrew pozorom (?) szczerości czy luzu, bo panowie nie bawią się w jakichś wirtuozów. Być może dlatego, że wcale nie potrafią, ale to chyba niezbyt istotne. Tkwi w tym wszystkim spory ładunek emocjonalny. Pod tym względem (no i jeszcze biorąc pod uwagę melodie ładne, ale zaserwowane głośno i mocno) kojarzy mi się to z tym, co Reigning Sound wyprawiali na 'Too Much Guitar'. Kolejne skojarzenia, to wczesne Black Sabbath (!) w opętanym i totalnie połamanym 'Situation', czy nawet Turbonegro - z okresu 'Apocalypse Dudes' - w kończącym płytę killerze pt. 'Don't Need You'. Ale to tylko moje luźne skojarzenia.
'AZ 238' jest jak nierozerwalna całość, może concept album. Niby całkiem różne kawałki, ale to cholernie spójna płyta. Pustynia i przecinająca ją potężna, tytułowa autostrada. I sentymentalna podróż samochodem. Tak, tak, jest o miłości, ale nie na zasadzie "kocham cię", ale raczej "odpierdol się". I jakaś taka, khyrwa, autodestrukcja, ochota na ostre pijaństwo. Rock'N'Roll z krwi i kości? 'Well, I've got news for you baby, I ain't got no heart'.
Jedna z najlepszych garażówek jakie słyszałem.
1. The Desert
2. You Don't Remember
3. You Can't Save Me
4. Desert Snow
5. I'll Be Back
6. AZ 238
7. The Past
8. You're Not There
9. Situation
10. Don't Need You
download
środa, 5 maja 2010
back from the grave
'Back From the Grave' to tytuł kultowej serii składaków ze starym garażowym pankiem. Ale o tym innym razem, może. Teraz chciałem tylko napisać, że mam gorączkę, że co to za maj, kiedy w kurtce zimowej chodzić trzeba, że słucham właśnie świetnego koncertu Sonic Chicken 4, że Trash Garage żyje i w ciągu kilku najbliższych dni powrzucam trochę płyt. Obrazek powyżej, to jedna z pierwszych rzeczy jakie wyskoczyła mi po wpisaniu 'zombie' w google. Po prostu.
środa, 3 lutego 2010
King Khan & BBQ Show "Invisible Girl" (In The Red, 2009)
Najspokojniejszy i chyba najbardziej przebojowy materiał wesołego duetu. 'This LP contains the heart, soul, and cock of rock n roll.'
DOWNLOAD
niedziela, 31 stycznia 2010
Spits "Pain" (Slovenly Recordings,2009)
środa, 20 stycznia 2010
Cheater Slicks "Erotic Woman" (Columbus Discount, 2009)
Pierwszy singiel po dwunastu latach przerwy od małych wydawnictw. I niezła rehabilitacja po ostatnim - również ubiegłorocznym - albumie, "Bats In The Dead Trees", który okazał się sporym niewypałem.
"Erotic Woman" to wściekły garage punk, "Can't You Hear (My Heartbeat)" to głośny, ale bardzo melodyjny kawał odjechanego rokendrola.
Mocna rzecz, jedna z najlepszych w 2009 roku.
DOWNLOAD
Cheater Slicks "Walk Up The Street" (In The Red, 1994)
Jak dla mnie, to zdecydowanie najlepszy singiel jaki kiedykolwiek nagrali. Znośniej, trochę nawet przebojowo, ale to ciągle to samo Cheater Slicks - podlane potem, krwią, whiskey i wymiocinami. Lub jak zwykle przesadzam, ale mniejsza z tym. Smacznego.
DOWNLOAD
PS: Wielkie dzięki dla Marka z Tableau! za polecenie tego cuda.
Cheater Slicks "Golddigger" (Rekkids, 1992)
Dwa szybsze kawałki, co - ja na Cheaterów przystało - nie znaczy wcale, że krótsze i przyjemniejsze. Totalny chaos.
DOWNLOAD
Cheater Slicks "If Heaven Is Your Home" (Dog Meat Records, 1990)
Weterani współczesnego garażu, których powinienem był przedstawić już dawno temu. Ktoś kiedyś stwierdził, że są jak the Stooges - muszą się rozpaść, by zostać należycie docenieni.
Łoją przećpanego i przechlanego rokendrola, pełnego smutku, brudu i niekończących się improwizacji. Psychodeliczne i bardzo ciężkostrawne, ale warto spróbować.
"If Heaven Is Your Home" to ich pierwszy singiel. Utwór numer jeden to depresyjnie brzmiąca, bardzo brzydka ballada; utwór numer dwa to już trochę szybsze tempo, dużo wrzasków, chwytliwy refren i niezły pazur.
Jeszcze taka ciekawostka - ich szeregi zasilał brat G.G. Allina, Merle.
DOWNLOAD
niedziela, 17 stycznia 2010
Tokyo Electron "She Keeps Me Shut" (Big Black Hole Records, 2005)
Kolejne cztery brzydkie kawałki jeszcze jednoosobowego Tokyo Electron.
Niedawno wyszedł ich drugi album, "AZ 238", który z takim graniem nie ma już nic wspólnego, ale o tym innym razem.
DOWNLOAD (i znowu kradzież z Everything But Country And Rap)
Tokyo Electron "Make Me Bleed" (Solid Sex Lovie Doll, 2004)
Debiutanckie wydawnictwo, na którym Tokyo Electron składało się wyłącznie z Ryana Wonga. Brzmi trochę jak Reatards (to brzmienie, ten wrzask) biorące się za r'n'b. Cztery paskudne kawałki.
DOWNLOAD (link ukradziony z bloga Everything But Country And Rap)
Etykiety:
Ryan Wong,
Solid Sex Lovie Doll Records,
Tokyo Electron
Reatards "Grown Up, Fucked Up" (Empty Records US, 1999)
Czysta wścieklizna. To był mój pierwszy kontakt z Reatardami i pamiętam, że od razu rzuciło mną o ścianę. Riffy często rock'n'rollowe, ale zagrane bardzo szybko, bardzo głośno, bardzo ostro. I to darcie ryja w każdej piosence, nawet bluesowym "Heart Of Chrome" (przeróbka zaprzyjaźnionych Persuaders). Byłem pewien, że wokalista to jakiś 40-letni alkoholik. A tu się nagle okazuje, że typ ma ledwie 25 lat. Tj. w trakcie nagrywania płyty miał lat 19, czyli tak, tak, chwalę się ile to ja już w tym garażu siedzę.
To chyba najbardziej agresywna płyta spłodzona przez martwego Jaya. Nierówna i zbyt długa, ale co z tego. Potańcówka dla niewyżytych seksualnie zapijaczonych epileptyków.
DOWNLOAD
na zachętę otwierający płytę killer pt. "Blew My Mind":
Etykiety:
Empty Records US,
Jay Reatard,
Reatards,
Ryan Wong
czwartek, 14 stycznia 2010
JAY REATARD NIE ŻYJE
Wczoraj. 29 lat na karku. Miał mnie zaskoczyć nową zajebistą płytą lub kolejną kapelą z kosmosu, ale wolał umrzeć podczas snu. Podobno to możliwie najprzyjemniejsza śmierć, więc nie jest źle. Poniżej kawałek jednego z jego lepszych zespołów, Bad Times, pt. 'Listen To The Band'.
Bye bye pretty baby.
Subskrybuj:
Posty (Atom)