Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tokyo Electron. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Tokyo Electron. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 11 maja 2010

Tokyo Electron - AZ 238 (FDH + Certified PR, 2009)


















Płyta roku, nieważne którego. Niektórzy pechowcy czekali na nią dobre cztery lata, ja miałem to "paradoksalne szczęście" poznać tę zacną kapelę ledwie rok temu. Nie umiem pisać o muzyce, a jak słucham 'AZ 238', to jedyne co mi przychodzi do głowy, to hasła w stylu "o kurwa, ja pierdolę, mistrzostwo świata". Ale spróbuję.
Technicznie Tokyo Electron poszli kolejny krok do przodu. Ciągle wszystkie kawałki opierają się na prostych jak drut, chwytliwych zagrywkach, ale są bardziej rozbudowane i zagrane z iście matematyczną precyzją. Każde sprzężenie, niby przypadkowy jazgot gitary wydaje się dokładnie zaplanowane. Całość jest miejscami bardzo rockowa, na pewno spokojniejsza od debiutu. Po punkowych korzeniach niewiele jest śladu, ale taki np. 'The Past', to chyba najostrzejszy (a na pewno najszybszy) kawałek jaki kiedykolwiek nagrali. A wcześniej jest przecież 'You Don't Remember' i 'You Can't Save Me', czyli punk'n'roll pełną gębą. Perkusista napierdala miejscami jakby urodził się podczas koncertu The Stooges wykonujących właśnie 'TV Eye'. Nie ma już takiego rhytm'n'bluesowego zacięcia, no ale.
Ale Wong i spółka stawiają przeważnie na średnie tempo i monotonię, co przy tym specyficznym, bardzo przestrzennym brzmieniu sprawia, że czujesz się, jakbyś się nagle znalazł na środku pustyni. Robi się z tego czasem niezła psychodela - 'Desert Snow', 'AZ 238'. Ogólnie od razu widać, że to co najbardziej ci goście lubią ze swojego debiutanckiego albumu, to 'Yuma County', ewentualnie 'Darkside', 'i te rejony penetrują teraz chyba najbardziej.
Przy tej całej technicznej dokładności nie brakuje wbrew pozorom (?) szczerości czy luzu, bo panowie nie bawią się w jakichś wirtuozów. Być może dlatego, że wcale nie potrafią, ale to chyba niezbyt istotne. Tkwi w tym wszystkim spory ładunek emocjonalny. Pod tym względem (no i jeszcze biorąc pod uwagę melodie ładne, ale zaserwowane głośno i mocno) kojarzy mi się to z tym, co Reigning Sound wyprawiali na 'Too Much Guitar'. Kolejne skojarzenia, to wczesne Black Sabbath (!) w opętanym i totalnie połamanym 'Situation', czy nawet Turbonegro - z okresu 'Apocalypse Dudes' - w kończącym płytę killerze pt. 'Don't Need You'. Ale to tylko moje luźne skojarzenia.
'AZ 238' jest jak nierozerwalna całość, może concept album. Niby całkiem różne kawałki, ale to cholernie spójna płyta. Pustynia i przecinająca ją potężna, tytułowa autostrada. I sentymentalna podróż samochodem. Tak, tak, jest o miłości, ale nie na zasadzie "kocham cię", ale raczej "odpierdol się". I jakaś taka, khyrwa, autodestrukcja, ochota na ostre pijaństwo. Rock'N'Roll z krwi i kości? 'Well, I've got news for you baby, I ain't got no heart'.
Jedna z najlepszych garażówek jakie słyszałem.

1. The Desert
2. You Don't Remember
3. You Can't Save Me
4. Desert Snow
5. I'll Be Back
6. AZ 238
7. The Past
8. You're Not There
9. Situation
10. Don't Need You

download

niedziela, 17 stycznia 2010

Tokyo Electron "She Keeps Me Shut" (Big Black Hole Records, 2005)



















Kolejne cztery brzydkie kawałki jeszcze jednoosobowego Tokyo Electron.
Niedawno wyszedł ich drugi album, "AZ 238", który z takim graniem nie ma już nic wspólnego, ale o tym innym razem.
DOWNLOAD (i znowu kradzież z Everything But Country And Rap)

Tokyo Electron "Make Me Bleed" (Solid Sex Lovie Doll, 2004)

















Debiutanckie wydawnictwo, na którym Tokyo Electron składało się wyłącznie z Ryana Wonga. Brzmi trochę jak Reatards (to brzmienie, ten wrzask) biorące się za r'n'b. Cztery paskudne kawałki.
DOWNLOAD (link ukradziony z bloga Everything But Country And Rap)

wtorek, 7 lipca 2009

Tokyo Electron "Tokyo Electron" (Shattered Records, 2005)

Jak już pisałem, do Ryana Wonga doszedł inny ex-Reatard, Steve Sleaze i razem nagrali debiutancki album wyprodukowany przez Jaya Reatarda. No i produkcja naprawdę zaskakuje - po takiej ekipie spodziewałem się sporej ilości garażowego hałasu i wściekłości, a tymczasem dźwięk jest tu dosyć przestrzenny i brzmienie absolutnie uszu nie rani, choć oczywiście brud całkiem nie zniknął. Całość to mocny i zadziorny, ale też dosyć przebojowy rock'n'roll ze śladami punkrocka. Słychać chwilami też coś innego - nieco psychodeliczne odjazdy, ale tutaj jeszcze dosyć nieśmiało (dopiero ostatnio poszli bardziej w tym kierunku, już praktycznie całkowicie odcinajac się od punkrocka; swoją muzyka nazywają teraz "desert rock"). Miejscami słychać wpływ Oblivians, a nawet Reigning Sound, za to Reatards już nie bardzo, a Wong coraz rzadziej drze ryja. Lub jeszcze inaczej, może bardziej przekonująco - mimo tych skojarzeń trzeba stwierdzić, że Tokyo Electron na tym wydawnictwie odnalazło swój własny styl. Jak dla mnie bomba. A w repertuerze miażdżące wykonanie utworu poppunkowych klasyków, the Plugz.

1. Hangman's Song
2. Electrify Me
3. Theyll Come For You
4. Yuma County
5. Darkside
6. Mis Ojos
7. Make Me Bleed
8. Dark Skin Lady
9. Im Worthy
10. I Cant Have You
11. When You Hear Me
12. Down On The River

waga: 55 mb

do posłuchania "Make Me Bleed"


http://www.megaupload.com/?d=USU6WE54

Tokyo Electron "Will Put A Charge In You" (Shattered Records, 2005)

Początkowo jednoosobowa formacja założona przez Ryana Wonga, postać numer dwa w Reatards. Później do Wonga dołączył m.in. kolejny Niedorozwój, Steve Sleaze, a wreszcie sam Jay Reatard wyprodukował ich debiutancki album. Ale zanim do tego doszło, Wong samotnie nagrał trzy single, w których wyraźnie słychać wpływ Reatards, choć w każdym kolejnym stopniowo coraz mniej - w zamian więcej Oblivians. Fajnie się tego słucha po kolei, widać coraz więcej kombinowania w ciągłym poszukiwaniu własnego stylu. A warsztat rósł naprawdę szybko. "Will Put A Charge In You" to singiel numer trzy i moim skromnym pierwszy krok do prawdziwego Tokyo Electron. Będący idealnym połączeniem punkrocka i odjechanego rock'n'rolla. I love this shit

1. Innocent
2. Burn In Hell
3. Will Put A Charge In You

waga: 5,6 mb
http://www.megaupload.com/?d=04BUBDAJ

do posłuchania "Burn In Hell"