poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Oblivians "Popular Favorites" (Crypt, 1996)

To po prostu musiało się zacząć od tej kapeli i od tej ich płyty. Mało cenieni za czasów swego istnienia, dali podwaliny pod prężnie dziś działającą amerykańską scenę garażową (którą ciągle tworzą). Zresztą mówi się, że po każdym ich koncercie powstawało dziesięć innych kapel, które się na nich wzorowały (choćby Reatards). Trzech gości z miasta Elvisa stworzyło jedyny w swoim rodzaju mix punkrocka, bluesa i rock'n'rolla, nie korzystając z czegoś takiego jak gitara basowa. Do tego regularnie wymieniali się funkcjami w zespole (co utwór kto inny śpiewał, a kto inny grał na perkusji czy na gitarze), a wzorem Ramones przybrali wspólne nazwisko Oblivian . "Popular Favorites" to ich drugi studyjny album będący kwintesencją ich niejednorodnego stylu. I tak utwór otwierający płytę, "Christina", to trochę ramonesowaty punk, ale z solówkami, no i wokalem a'la Presley. "Trouble"to przebojowy shit z riffem żywcem wyjętym z jakiejś ostrzejszej płyty rokendrolowych klasyków lat 60. typu The Kinks czy The Sonics. "The Leather" to mocno przesterowany blues idący w stronę rocka psychodelicznego, podczas gdy kolejny "Guitar Shopp Asshole" to już wściekły punkrock. A to dopiero cztery pierwsze utwory.

1. Christina
2. Trouble
3. The Leather
4. Guitar Shop Asshole
5. Hey Mama, Look At Sis
6. Part Of Your Plan
7. Do The Milkshake
8. Strong Come On
9. She's A Hole
10. Bad Man
11. He's Your Man
12. Drill
13. You Better Behave
14. Pinstripe Willie
15. You Fucked Me Up, You Put Me Down
16. Emergency

waga: 46,6 mb
http://rapidshare.com/files/220866131/_1996__Popular_Favorites.rar.html

PS: Po 12 latach Oblivians się reaktywowało - podobnie jak The Gories, z którymi zagrają kilka koncertów w Europie na najbliższych wakacjach.

2 komentarze:

  1. Czesc! Bylem wczoraj na koncercie w Berlinie i wypocilem sie za wszystkie czasy. Genialny koncert, Oblivians dawali bezlitosnie czadu, tanczylem do upadlego, potem caly mokry do domu.
    Za Gories nigdy nie przepadalem i live tez mnie nie powalili. Ale na szczescie wczoraj grali jako support.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zazdroszczę. Wybierałem się na gig do Amsterdamu, ale spierdoliłem sprawę. Pozdro600

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.