poniedziałek, 28 grudnia 2009

Oblivians "Play 9 Songs With Mr. Quintron" (Crypt, 1997)



















Na koniec jedna z najbardziej zaskakujących - i najlepszych - płyt w historii garage punka. Ostatni album mistrzów z Memphis i powód ich rozpadu. Gdzieś kiedyś wyczytałem, że pan Cartwright nagle nasłuchał się przedpotopowego gospelu i niemal zmusił resztę zespołu do zarażenia się jego nową fascynacją. A następnie przerobienia jej na swoją modłę.
W innym miejscu padło hasło, że Oblivians to była czysta zabawa, a podczas nagrywania tej płyty zmieniła się ona nagle w najprawdziwszą pracę. Więc nie pozostało im nic innego, jak się rozstać.
W każdym razie tak, Oblivians łoją tu gospel, czy może raczej gospel-punk, sam nie wiem jak to nazwać. Faktem jest, że słuchając tej płyty mam chwilami ochotę zostać Murzynem.
Do sesji nagraniowej zaprosili awangardowego organistę, Pana Quintrona, który od razu poszedł na żywioł, tj. bez znajomości opracowanych przez Oblivians kompozycji zaczął improwizować, kiedy to mu je po raz pierwszy puszczali. Co automatycznie było nagrywane i ... tak już zostało. Chyba, że mnie pamięć myli. W każdy razie efektem tego jest totanie odjechana, klimatyczna, przepełniona jakąś kosmiczną energią płyta. Brzmię jak nawiedzony? Ta płyta naprawdę tak działa. Rozrusza każdego ateistę.

DOWNLOAD

1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.