czwartek, 20 maja 2010
Oblivians - 17 Cum Shots (bootleg, 1997)
Kiś europejski bootleg mistrzów z Memphis. Po okładce widać, że wydawcy znali się na rzeczy. Cumshotów mniej niż samych utworów, ale mniejsza z tym. Pierwsze 14 kawałków, to (ŚWIETNY) koncert w radiu VPRO, rocznik 1995. Znajduje się tu np. rozkładające na łopatki wykonanie Motorcycle Leather Boy. Kolejne 4 kawałki pochodzą z - moim skromnym najwyżej średniej - dziesięciocalówki o wszystkomówiącym tytule Walter Daniels Plays With Monsieur Jeffrey Evans and The Oblivians at Melissa's Garage, również rocznik 1995. A na deser utwór pochodzący z jednej z kilku sesji w Sympathy For the Record Industry. Inna jego wersja* znalazła się wcześniej na eleganckiej kompilacji pt. The Sympathy Sessions, rocznik 1996. Na zakończenie ciekawostka: na trackliście znajduje się też przeróbka Royal Pendletons, mianowicie Losing Hand, ale wcale jej tu nie ma. Nawet mimo tego, że sami Oblivians zapowiadają ją między utworami (co niestety zdarzyło mi się wyciąć).
* a nawet dwie wersje
1. Shut My Mouth
2. Vietnam War Blues
3. Static Party
4. Jim cole
5. Sunday you Need Love
6. And Then I Fucked Her
7. Love Killed My brain
8. Five Hour Man
9. Big Black Hole
10. Motorcycle Leather Boy
11. Pill Popper
12. Strong come On
13. Clones
14. Never change
15. It Don't Take Too Much
16. I Don't Worry
17. Dearest Darling
18. We're Not Into Lose
19. Show Me What You Like
download
Etykiety:
bootleg,
Eric Friedl,
Greg Cartwright,
Jack Yarber,
oblivians
środa, 19 maja 2010
Demon's Claws (P. Trash Records, 2005)
No to jak przy moich ukochanych zwyrolach jesteśmy...
Oto ich debiutancki singiel. Utwór numer jeden to typowe dla ich wczesnej twórczości zadziorne pijaństwo, które znalazło się później na debiutanckim albumie, ale w wersji niestety dwa razy wolniejszej. Utwór numer dwa to instrumentalny kawałek, który później ukazał się na kompilacji pt. Sick Chilli. Utwór numer trzy to leniwy odjazd, który nigdy później już nie został wydany, co dziwi, bo poziom wysoki.
1. Demon's Claws
2. Space Freighter
3. Side Street
download
Demon's Claws - The Defrosting of Walt Disney - NEW ALBUM OUT JUNE!
Całkiem prawdopodobne, że to ich ostatni album, bo ponoć ledwo zipią, a wokalista oddaje się nowemu - niezbyt udanemu - projektowi o nazwie Hellshovel.
Jeśli to na tej płycie znajdują się kawałki, które od miesięcy Szpony udostępniały na swoim majspejsie, to ślepo wierzę, że będzie to miazga na miarę Satan's Little Pet Pig lub nawet - o zgrozo! - Lost in the Desert.
The Fatals (Yakisakana Records, 2006)
To chyba najgłośniejsza płyta jaką słyszałem. Ostatnio czytałem artykuł o torturowaniu więźniów w Guantanamo za pomocą muzyki, od Rage Against The Machine po Britney Spears. Gdyby amerykańscy żołnierze korzystali z pomocy Fatalnych Francuzików, ich ofiary przyznawały by się do pochodzenia z Marsa kilka razy szybciej.
1. Treat Me Bad
2. Captain Cavern
3. Lost My Mind
4. Strychnine
5. My drill & Your Head
6. Handy Groomer set
7. You Fucked Me Up, You Put Me down, czyli zabójcza przeróbka Oblivians
8. Don't Need You
download
środa, 12 maja 2010
Ty Segall / CoCoComa / The White Wires / Charlie and The Moonhearts split (Trouble In Mind, 2010)
4-way split seven inch featuring TIM artists covering some of their favorite songs!!!
"A first for Trouble In Mind! This 4-Way split contains exclusive cover songs from all four artists! San Francisco savant Ty Segall tackles the Bob Seger System's fiery political number "2+2=?", Chicago's CoCoComa rip thru the Wipers' "Messenger", Ottawa's finest the White Wires cover "That's The Way A Woman Is" (popularized by the Ohio Express), & Orange County surf-punx Charlie & the Moonhearts close it out with a banging version of Love's classic "Seven & Seven Is"! This is a one-time pressing of 1000 copies available ONLY at the Trouble In Mind Day Show at SXSW 2010 on March 19th & for Record Store Day this April! This single is pressed on WHITE vinyl, comes with a download code & is housed in a special-edition black & silver version of the classic Trouble In Mind factory sleeve!"
***PLEASE NOTE: THIS TITLE WILL NOT BE AVAILABLE FOR MAILORDER!!!***
1. Ty Segall - 2+2=? (miazga po stokroć)
2. CoCoComa - The Messenger (nienajlepiej)
3. White Wires - That's the Way A Woman Is (bardzo pozytywne zaskoczenie)
4. Charlie and The Moonhearts - 7 & 7 Is (brzmi jak stare, dobre Black Lips)
download
Etykiety:
Charlie and The Moonhearts,
Cococoma,
Trouble In Mind,
Ty Segall,
White Wires
wtorek, 11 maja 2010
Ty Segall - My Sunshine (Trouble In Mind, 2009)
Bitelsi na sterydach. Singiel roku 2009. Pierwszy singiel zapowiadający nowy album Segalla (pt. Melted, już pod koniec maja premiera). Na którym brzmi jak Bitelsi na sterydach. Byłby idealny, gdyby nie to, że końcówka utworu Fuzzy Cat jest nie do wytrzymania. Takiego hałasu się po nim nie spodziewałem. Jak również ukrytego utworu będącego przeróbką Echo & The Bunnymen. Którym znowu rozbił bank.
Trouble In Mind to raczkująca wytwórnia trzonu CoCoComy, która w swoim katalogu ma trochę naprawdę ciekawych rzeczy, warto obczaić.
1. My Sunshine
2. Fuzzy cat
3. Do It Clean
download
Ty Segall - Lemons (Goner Records, 2009)
Jedna z najprzyjemniejszych i najlepszych garażówek jakie w życiu słyszałem. W odróżnieniu od poprzednich wydawnictw młodziutkiego Ty'a (czy on już skończył 20 lat?!), mniej tu wpływu Ramones i zadziorności, a więcej popowo-psychodelicznego garażu lat 60. Bardzo proste, bardzo rytmiczne i bardzo, kurwa, musisz to mieć. Jak nie wierzycie, to łapcie próbkę.
1. It #1
2. Standing At The Station
3. In Your Car
4. Lovely One
5. Can't Talk
6. Cents
7. Untitled #2
8. Rusted Dust
9. Die tonight
10. Johnny
11. Drop Out Boogie
12. Like You
download
Tokyo Electron - AZ 238 (FDH + Certified PR, 2009)
Płyta roku, nieważne którego. Niektórzy pechowcy czekali na nią dobre cztery lata, ja miałem to "paradoksalne szczęście" poznać tę zacną kapelę ledwie rok temu. Nie umiem pisać o muzyce, a jak słucham 'AZ 238', to jedyne co mi przychodzi do głowy, to hasła w stylu "o kurwa, ja pierdolę, mistrzostwo świata". Ale spróbuję.
Technicznie Tokyo Electron poszli kolejny krok do przodu. Ciągle wszystkie kawałki opierają się na prostych jak drut, chwytliwych zagrywkach, ale są bardziej rozbudowane i zagrane z iście matematyczną precyzją. Każde sprzężenie, niby przypadkowy jazgot gitary wydaje się dokładnie zaplanowane. Całość jest miejscami bardzo rockowa, na pewno spokojniejsza od debiutu. Po punkowych korzeniach niewiele jest śladu, ale taki np. 'The Past', to chyba najostrzejszy (a na pewno najszybszy) kawałek jaki kiedykolwiek nagrali. A wcześniej jest przecież 'You Don't Remember' i 'You Can't Save Me', czyli punk'n'roll pełną gębą. Perkusista napierdala miejscami jakby urodził się podczas koncertu The Stooges wykonujących właśnie 'TV Eye'. Nie ma już takiego rhytm'n'bluesowego zacięcia, no ale.
Ale Wong i spółka stawiają przeważnie na średnie tempo i monotonię, co przy tym specyficznym, bardzo przestrzennym brzmieniu sprawia, że czujesz się, jakbyś się nagle znalazł na środku pustyni. Robi się z tego czasem niezła psychodela - 'Desert Snow', 'AZ 238'. Ogólnie od razu widać, że to co najbardziej ci goście lubią ze swojego debiutanckiego albumu, to 'Yuma County', ewentualnie 'Darkside', 'i te rejony penetrują teraz chyba najbardziej.
Przy tej całej technicznej dokładności nie brakuje wbrew pozorom (?) szczerości czy luzu, bo panowie nie bawią się w jakichś wirtuozów. Być może dlatego, że wcale nie potrafią, ale to chyba niezbyt istotne. Tkwi w tym wszystkim spory ładunek emocjonalny. Pod tym względem (no i jeszcze biorąc pod uwagę melodie ładne, ale zaserwowane głośno i mocno) kojarzy mi się to z tym, co Reigning Sound wyprawiali na 'Too Much Guitar'. Kolejne skojarzenia, to wczesne Black Sabbath (!) w opętanym i totalnie połamanym 'Situation', czy nawet Turbonegro - z okresu 'Apocalypse Dudes' - w kończącym płytę killerze pt. 'Don't Need You'. Ale to tylko moje luźne skojarzenia.
'AZ 238' jest jak nierozerwalna całość, może concept album. Niby całkiem różne kawałki, ale to cholernie spójna płyta. Pustynia i przecinająca ją potężna, tytułowa autostrada. I sentymentalna podróż samochodem. Tak, tak, jest o miłości, ale nie na zasadzie "kocham cię", ale raczej "odpierdol się". I jakaś taka, khyrwa, autodestrukcja, ochota na ostre pijaństwo. Rock'N'Roll z krwi i kości? 'Well, I've got news for you baby, I ain't got no heart'.
Jedna z najlepszych garażówek jakie słyszałem.
1. The Desert
2. You Don't Remember
3. You Can't Save Me
4. Desert Snow
5. I'll Be Back
6. AZ 238
7. The Past
8. You're Not There
9. Situation
10. Don't Need You
download
środa, 5 maja 2010
back from the grave
'Back From the Grave' to tytuł kultowej serii składaków ze starym garażowym pankiem. Ale o tym innym razem, może. Teraz chciałem tylko napisać, że mam gorączkę, że co to za maj, kiedy w kurtce zimowej chodzić trzeba, że słucham właśnie świetnego koncertu Sonic Chicken 4, że Trash Garage żyje i w ciągu kilku najbliższych dni powrzucam trochę płyt. Obrazek powyżej, to jedna z pierwszych rzeczy jakie wyskoczyła mi po wpisaniu 'zombie' w google. Po prostu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)