Nazwa kapeli wzięta z piosenki Howlin' Wolfa. Znowu, po Gories, blues bez basu. Jego brak rekompensuje uroda dwóch pań składających się na cały zespół. No dobra, umiejętności. Grały - ze dwa, trzy lata temu się rozeszły - minimalistycznie i psychodelicznie. Czasem brudno i zadziornie, ale na tej płycie pazura jeszcze niewiele. To ich debiut, porażający niesamowitym, pustynnym klimatem (stoner?!). Kojarzy mi się ze starym dobrym kinem drogi. Tara udziela się obecnie w garage punkowych Turpentine Brothers. Margaret z kolei przez chwilę zasilała szeregi Tennesee Tearjerkers, kapeli Jacka Yarbera z Oblivians. Obecnie gra solo (jako Margaret Airplane Man) i tworzy muzykę do swojej macierzystej kapeli podobną, ale miksuje ją jeszcze z elektroniczną muzyką transową. Gdzieś niedługo jej debiutancki album ma wyjść.
Przyznam, że kiedy słucham tej płyty, to mam problem w dobrnięciem do końca. Ale tylko dlatego, że nie mogę się powstrzymać, by nie słuchać pierwszych czterech utworów w kółko.
1. Baby
2. Moanin' For My Baby
3. You Lefr Me Cold
4. Highway
5. My Hand
6. Sun Sinkin' Low
7. Rain So Hard
8. Jesus On The Mainline
http://www.megaupload.com/?d=9MBNS3LZ
31.7 mb
[płytę posiadam dzięki www.cosmozebra.blogspot.com]
do posłuchania "Baby"
oraz "Highway"
They were quite a pair - and made some great music. Never heard these records so thanks very much.
OdpowiedzUsuń